Saturday 2 November 2013

Portugalia [7] - Algarve


Jeśli chodzi o wycieczki, to narobiłam sobie niesamowitych zaległości. Jeszcze we wrześniu pojechaliśmy na zorganizowaną przez ESN Aveiro wycieczkę do Algarve. W dwóch słowach? Prawdziwe wakacje. Takich, jakich nie miałam już dwa lata.

In September we went to the trip to Algarve organized by ESN Aveiro. Speaking shortly? Real holidays. Holidays that I haven't had for the last two years.

Algarve to region na południu Portugalii, słynący z przepięknych plaż, klifów i ładnej pogody - tyle wystarczyło, żeby mnie przekonać do wyjazdu :)
Wyjechaliśmy w piątek wczesnym rankiem, zaliczając spory czasowy poślizg przez spóźnienia i postoje na siku. Całą drogę poświęciłam na odsypianie i ładowanie akumulatorów na kolejne 3 dni, więc na miejsce dotarłam w świetnym humorze. Później okazało się, że niestety zamiast 5e kaucji na osobę każdy z nas musi zapłacić 25. Pewnie bym się tym przejęła, gdyby nie fakt, że postanowiłam spędzić bardzo beztroski weekend i na wszystko reagowałam refrenem piosenki:

Algarve is a region in the south of Portugal, famous for its beautiful beaches, cliffs and nice weather - that was enough to convince me to go :)
We left early on Friday morning, delayed by people being late and stops for peeing. I devoted all the way to sleeping and charging the batteries for the next three days, so  got to our destination in a perfect mood. Later it turned out that, unfortunately, instead of 5e deposit per person, each of us has to pay 25. Probably I would be quite upset about it, but I had decided to spent absolutely carefree weekend and my only comment to everything was the chorous of this song:

I tak nucąc "I don't care, I love it" na wszystkie organizacyjne niedociągnięcia bawiłam się cudnie!

Dojechaliśmy do Alvor dość późno, ale po zakwaterowaniu (super apartamenty, mięciutkie łóżka, puszyste ręczniczki, kuchnia wyposażona lepiej niż u mnie w domu i plazma na ścianie...) i przygotowaniu jedzenia i tak pojechaliśmy na plażę. Myślę, że nawet największym sceptykom tej wycieczki po wyjściu na plażę humory znacznie się poprawiły...

We have managed to get to Alvor quite late, but after check-in (cool apartments, soft beds, fluffy towels, kitchen better than in my hous and plasma on the wall) and preparing something to eat we went to the beach. I think that  the mood of even the biggest skeptics of this trip significantly improved when we enter the beach...


Od lewej: Olga, Karolina, Alessandra, Patryk, Arianna Ela, Ola, Kamila, ja, Cecilia, Josephine, Karolina, Sophie, Iga, Nastia, Valya. Na dole: Tusia, Matteo, Aneta, Piotrek, Paweł, Vincenzo.


Photobombing master level
 Wieczorem wybraliśmy się na White Party. Wróciłyśmy dość wcześnie i mimo moich ambitnych planów, żeby wcześnie się położyć, średnio nam się to udało, bo musiałyśmy zaliczyć nocną kąpiel w basenie :) Mimo to, udało nam się zerwać raniutko, żeby pojechać na plażę, podczas gdy reszta smacznie spała.

In the evening we went to the White Party. We came back quite early and despite my ambitious plans of going to bed early, we didn't really scuceed in it, because we had to try out night swimming in the pool :) In spit of it, we have managed to get up early in the morning to go to the beach, while the others were sleeping like the babies.
syrenki w sobotni przedpołudnie


 Po południu wyruszyliśmy na zwiedzanie Lagos



Tusia i palmy





Patryk


Olga i ja



Karolina i wyczekany sok ze świeżych pomarańczy
 Samo Lagos, poza przepięknym brzegiem jest typowo nastawione na turystów. Zdecydowanie częściej można tam usłyszeć Angielski niż Portugalski. Generalnie urokliwe, ale po raz kolejny w duchu musiałam sobie powiedzieć: "Wszędzie dobrze, ale w Aveiro najlepiej" :))
Po miasteczku przyszedł czas na grilla w barze tuż przy plaży. Był basen, muzyka, plaża z ciepłym (o dziwo) oceanem tuż obok i było świetnie! Cała zabawa polegała w gruncie rzeczy na moczeniu i suszeniu się na okrągło... Po ostatnim wrzuceniu do basenu (tym razem w ciuchach) skapitulowałam i do 4 bawiłam się w majtkach od kostiumu i uniwersyteckiej bluzie (taki styl, no.).

Lagos is really focused on tourists. It is way more common to hear English than Portuguese there. generally speaking it was pretty, but it's the next time I have to admitt to myself: "It's good to be anywhere, but it's the best to be in Aveiro" :))
It was time to barbeque in a beach bar just after visiting the city. There was a swimming pool, music, beach with (surprisingly) warm ocean just around the corner and it was amazing! All the fun was basicly to get wet and dry all the time... After the last time I was pushed to the water (in clothes this time) I gave up and had a party till 4am in panties from swimming suit and my university hoodie (that's the style! ;))
Alessandra i Arianna


Ola i Kamisia

Patryk, ja i Kamila

Tusia, Karolina i Diogo



Marina, ja, Patryk, Nastia, Iga, Karolina i Ela
 Chwila snu i ostatnie momenty na plaży...

Just a while of sleeping and the last moments on the beach...
Patryk i Agata - lokalni patrioci.




 Już w drodze do domu ostatni punkt wycieczki, czyli przylądek św. Wincentego vel. "Jak popełniać samobójstwo to tylko tutaj". Jest to najbardziej wysunięty na południowy zachód punkt Europy. Wiało niemiłosiernie!

The last thing on during the trip - Cape St. Vincent vel. "Best suicidal spot", visited on our way home. It's the southwesternmost point in Portugal. It was sooo windy!
Tusia, ja, Anetka i Karolina





Photos were made by me, Olga, Aneta and Beata :) Obrigada!

No comments: