Wednesday 4 September 2013

Portugalia [2] - Dorsz, Brazylia i rekiny

Jakim cudem tak mi czas przecieka przez palce? 
W zeszłym tygodniu odwiedziliśmy Museum Maritímo de Ílhavo , które to powinno nosić nazwę muzeum Dorsza Atlantyckiego, czyli wielbionego przez Portugalczyków bacalhau. Już ustaliliśmy, że bacalhau, to nie ryba, tylko stan umysłu i z ogromnym entuzjazmem oglądaliśmy statek, z którego wypływali rybacy, żeby łowić bacalhau, narzędzia, którymi łowiono bacalhau, wnętrza statku, na którym wypływano, żeby łowić bacalhau, sposób oprawiania bacalhau, muszelki, które można znaleźć tam, gdzie pływa bacalhau, a na koniec akwarium z... bacalhau i usłyszeliśmy co jada bacalhau, ile stopni ma woda w której pływa i jak często wydala. Najciekawsze muzeum na świecie!

How is it possible that time is passing by so fast?
Last week we have visited Museum Maritímo de Ílhavo, which should be called the museum of Codfish - loved by portuguese bacalhau ;) We have decided that bacalhau is not only the fish, but also state of mind and we were admiring the mothership, which was used to help fishermens who catched bacalhau, tools that were used to catch bacalhau, interiors of the mathership, which was used to catch he bacalhau, ways of preparing bacalhau, shells that you can find in the area where bacalhau lives and at the very end... aquarium with bacalhau and we heard what does it eat, how many degree has the water in aquarium and how often does it excrete. The most interesting museum ever!

Beata i Piotrek zachwyceni Bacalhau



Monika zachwycona bacalhau



Ola zachwycona bacalhau

Eliza zachwycona bacalhau



W piątek Brazylijczycy zapraszali na imprezę do siebie. Normalny umysł nie byłby w stanie ogarnąć klimatu, miejsca i ludzi, bo był to czysty surrealizm... impreza na balkonie, łózko na dachu, mnóstwo kotów i stary Brazylijczyk siedzący przy stole w kuchni. Jak powiedział Hugh Grant w Nottin Hill: "Surrealistyczne, acz miłe". Szalenie miłe! Więcej można poczytać u Patryka

brazilians were organizing the party on Friday. Healthy mind would not get atmosphere, place and people there, cause it was extremaly surrealistic! party at the balcony, bed on the roof, a lot of cats and an old brazilian sitting by the kitchen table. 'Surreal but nice' as Hugh Grant said in Notting Hill. Extremaly nice!






W sobotę po raz trzeci od kiedy tu jestem, uskuteczniliśmy podróż na plażę. Nareszcie bez wiatru, bez piasku wsypującego się wszędzie gdzie tylko się da i z temperaturą wody, pozwalającą na zanurzenie, także kąpiel w oceanie zaliczona! :)

On Saturday, for the third time since I arrived here, we've managed to go to the beach. Finally without wind, sand trying to get everywhere and with water temperature allowing to get inside, so swimming in the ocean - checked!


Ola & Kamila




A już w niedzielę... surfing! Instruktorzy przyjechali po nas vanami pod wydział. Jeden z nich wyglądał jak Kudłaty ze Scoobie Doo, prowadził boso i opowiadał nam o spotkaniach z rekinami, zapewniając, że dziś jest fantastyczny dzień na surfing, bo żadnego nie widział. HA. HA.

Póki co zdecydowanie wiem, że surferem nie będę ;P Dowód:

And on Sunday... surfing! Instructors came for us to the University. One of them looked like Shaggy from Scoobie Doo, drived without shoes and told us jokes about sharks. 
For that moment i am pretty sure, that I won't be a surfer... Here's the proof:


 Jakby ktoś nie był przekonany czy warto próbować:

Cinderelle z grupy Filomeny :)

moi, Nastia, Magda


Za zdjęcia z surfingu bardzo dziękuję Krzysiowi i Ninie










2 comments:

Sylu said...

ale Agać, na sucho Ci idzie świetnie surfowanie. :D

Unknown said...

Na sucho nawet lepiej niż stepowanie ;)